6. Sen

7K 395 48
                                    

Podziękowałam Breaden za kawę. Zaprosiła mnie na pogaduchy jeśli jeszcze będę kiedyś w Redding. Pojechaliśmy z Issacem do długiej ulicy wypełnionej sklepami z ubraniami. Spędziliśmy może godzinę na przeszukiwaniu półek H&M w poszukiwaniu czegoś co nadawałoby się na zimę. Kupiłam kremowy sweter z szerokim golfem i parę jeansów. Isaac zrezygnował i opuścił mnie pod pretekstem potrzeby sprawdzenia czegoś w samochodzie. Skorzystałam z okazji i przeszłam się do Victoria's Secret. Kupiłam jedwabną piżamę składającą się z luźnej lawendowej koszulki i krótkich spodenek. W międzyczasie zaczęło padać.

Wróciwszy do samochodu odkryłam że Isaac tak naprawdę słuchał muzyki. Wrzuciłam zakupy na tylne siedzenie i niezgrabnie wgramoliłam się na miejsce pasażera.

- Dłużej się nie dało? – mruknął przekręcając kluczyk w stacyjce.

- I tak się spieszyłam. Do domu? – spojrzałam na zegarek który błysnął na panelu. Dwudziesta.

- Czas najwyższy.

Ruszyliśmy przed siebie w stronę Beacon Hills niewiele rozmawiając. Słuchałam raczej płyty która akurat leciała. Nie skupiałam się na słowach. Raczej na melodii na której wystukiwaniu o kolano, złapałam się po pięciu minutach. W samochodzie było ciepło, a ja po prostu zaczęłam odpływać.

W jednej chwili było mi obojętne, czy Isaac siedzi obok czy nie. Czy przez jego chorą jazdę sę rozwalimy. Poczułam błogi spokój który po prostu na mnie naszedł. Zasnęłam.

Kiedy otworzyłam oczy siedziałam na szkolnych schodach prowadzących na trzecie piętro. Było ciemno, a białe świetlówki nawalały przez co ich słabe migotanie drażniło oczy. Podniosłam się czując nagły chłód owiewający moje nagie ramiona. Byłam w samej piżamie którą kupiłam. Było to realistyczne. Na tyle na ile mogło być realistyczne siedzenie w szkole, w piżamie. Tylko niewielka cząstka mojego mózgu podpowiadała mi że śnię. Czułam się dziwnie. Przeczuwałam że coś złego mogło się stać, nie wiedziałam jednak co. Ruszyłam korytarzem prowadzącym na biologię i zatrzymałam się wpół kroku słysząc za sobą kroki innych ludzi. Przywarłam do szafek. Były to ciężkie kroki z metalicznym pobrzękiem. Zza rogu wyszli oni. Chłód przerodził się w strach. Panikę. Szli równo we trzej. Mieli maski. Razem z nimi nadszedł dźwięk tykania, i przesuwania się trybików. Cofałam się w miarę jak się zbliżali. Nagimi stopami biegłam po szkolnej podłodze wiejąc przed nimi. Odwróciłam się. I zamarłam. Zniknęli, ale tykanie nie umilkło. Sala od biologii rozszerzonej była otwarta. W miarę jak się do niej zbliżałam tykanie było głośniejsze i głośniejsze.

Stali nad jakimś chłopakiem. Mruczeli coś. Wyglądem odpowiadał opisowi z książki. Chudy, cherlawy dzieciak o rudych włosach i bladej skórze widział na ramieniu Genetyka bezwładnie. Minęli mnie, ale mnie nie zauważyli. Zupełnie jakbym nie istniała. Chciałam go uratować, chciałam za nimi biec. Ktoś jednak złapał mnie za ramię i nie mogłam się ruszyć.

Siadłam wyprostowała na łóżku. Zadziwiające było to, że łóżko znajdowało się w moim pokoju i należało do mnie. Nie śniłam już. Zastanawiałam się tylko jak się tu znalazłam. Przez chwilę starałam się przypomnieć sobie jak się tu znalazłam, ale oddychając ciężko i mając jeszcze obraz Genetyka pod powiekami było to trudne.

Pamiętałam że zasnęłam w samochodzie Isaaca. Chyba mnie tu przyniósł, wiec powinnam mu dziś podziękować. Z takim zamiarem wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam się analizując swój sen. Jeśli o to im chodziło, to nocne koszmary nie były aż takie strasznie żebym zaraz nie mogła przeczytać całej książki. Kiedy ciepła woda zmyła całą noc z mojego ciała, wyszłam spod prysznica i owinęłam się wokoło piersi ręcznikiem. Umyłam zęby, wilgotne włosy rozczesałam i poszłam do pokoju. Ubrałam się w cokolwiek co wygrzebałam z szafy i zrezygnowałam z makijażu. Zeszłam na dół. Mama siedziała w kuchni i piła kawę. Kiedy usiadłam naprzeciwko niej przy małym kuchennym stoliku, uśmiechnęła się tylko i podsunęła mi talerz z kanapkami.

Full Moon - isaac laheyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz