6. Theo

4.3K 274 57
                                    

- Czy ty zamierzasz ze mną zerwać? – wypaliłam.

Wyglądał na zbitego z pantałyku, bo jego ręka wyciągnięta w stronę moich włosów powędrowała na jego kark. Palcami podrapał skórę, a po chwili uśmiechnął się patrząc na mnie jak na kompletną idiotkę.

- Słucham?

- Słyszałeś. – mruknęłam. – Nie każ mi tego powtarzać.

Isaac bezceremonialnie wybuchnął śmiechem. Stałam nieruchomo wpatrzona w jego rozbawioną twarz i poszukiwałam w niej czegokolwiek innego niż wyrazu niedorzeczności. Śmiał się jeszcze przez dłuższą chwilę, a ja lekko mrugając splotłam ręce przed sobą i zmusiłam się do zachowania spokoju. Sam fakt że miałam ochotę wydrzeć mu się w twarz żeby końcu powiedział coś zamiast głupio rechotać, sprawiał że z trudem stłumiłam to w sobie.

- Niedorzeczność. – powiedział przez chichot. – Skąd ci się coś takiego wzięło, księżniczko?

Wytrzymałam jego wyczekujące spojrzenie. Nagle, nie wiedzieć czemu, zrobiło mi się cholernie głupio że w ogóle zadałam takie pytanie. Spłonęłam rumieńcem spuszczając wzrok, ale Isaac postanowił mi w tym przeszkodzić.

Złapał moją twarz w swoje ciepłe dłonie i zmusił do spojrzenia na siebie.

- Rozmawiałaś z Kirą?

- Skąd wiesz? – zapytałam wyraźnie zdumiona.

- To samo powiedziała Scottowi. – uśmiechnął się.

Niespiesznie ześlizgiwał palce z policzków na moją szyje, po czym złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie. Pocałował czubek mojej głowy, po czym ostrożnie przytulił.

- Nie mam zamiaru z tobą zrywać. – oświadczył gładząc moje włosy. – I raczej nigdy tego nie zrobię bo twój ojciec oberwie mi jaja i zrobi sobie z nich nauszniki. A czuję się do nich niejako przywiązany.

Prychnęłam wciskając twarz w jego tors.

- Jak mogłaś być taka głupia, co? – zachichotał. – Jakbym chciał z tobą zerwać, to bym to zrobił. Podejmuję pochopne decyzje. I nie jestem typem delikatnego gościa.

- Wiem. – rzuciłam od niechcenia. – Mogłabym się ta do ciebie przytulać cały dzień, ale mamy WOS. – odsunęłam się od Isaaca na tyle by ponownie móc spojrzeć na jego twarz bez większego zadzierania głowy. Posłałam mu jeden z uroczych uśmiechów i zatrzasnąwszy swoją szafkę, ruszyłam do schodów prowadzących na piętro.

Podczas WOS'u starałam skupić się na temacie. Kontynuowaliśmy politykę Amerykańską stanu Kalifornia więc poradziłam sobie z tematem bez większych oporów. Był łatwi i dobrze znany z autopsji. Wśród pytań zadawanych przez innych uczniów nie znalazłam żadnego, na które nie znałabym odpowiedzi. Robiłam jednak szczegółowe notatki z odpowiedzi pana Stealsona. Kątem oka dostrzegłam że Isaac marszczy brwi i wpatruje się w nauczyciela z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Nic nie rozumiem. Potrzebuję korków. – powiedział czując na sobie moje ukradkowe spojrzenie.

- Albo codziennego zaglądania do szkoły. – wywróciłam oczami. – To też się czasem sprawdza.

I tu miałam rację. Ostatnimi czasy w szkole był tylko gościem, odwiedzającym. Nie pokazywał się zbyt często, ale wolałam o tym za dużo nie myśleć, bo jak się o czymś za dużo myśli to wynikają z tego problemy. Zostawiłam go samego z nieznanym tematem by pogrążyć się w przemyśleniach odnośnie całej ludzkiej egzystencji, a dokładniej własnej egzystencji która swoją drogą przedstawiała się dość zróżnicowanie na różnych etapach.

Full Moon - isaac laheyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz