3. Tracenie rozumu

2.9K 188 3
                                    


Wydałam z siebie zdławiony charkot. Derek chwycił mnie za kark tuż pod włosami. Jego ciepła skóra była irytująca i była czymś utęsknionym. Odwróciłam wzrok, i spojrzałam lustro. W idealnie białej twarzy nie było niczego ludzkiego. Kły zdążyły się wysunąć, oczy przybrać kolor onyksu. Chwyciłam palce Derek zaciśnięte na mojej szyi i odgięłam je pod nienaturalnym kątem. Z cichym syknięciem zmusiłam go do cofnięcia dłoni. Nie zrobił tego. Jego oczy zmieniły kolor i wysunąwszy pazury, wbił je w moją perfekcyjnie bladą szyję. Spodziewałam się bezdźwięczności ale usłyszałam pęknięcie porcelany. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić niemocy i niewiedzy tego człowieka. Znajdował się w małym zamkniętym pomieszczeniu z dwoma drapieżnikami, i właściwie igrał ze śmiercią. Tymczasem nieświadomy niczego, spisywał grupy krwi które przewoził w wyższe partie budynku.

- Opanuj się. – warknął cicho Derek.

Nie mogłam, nie chciałam. Obróciłam nagle głowię i zaszczyciwszy mężczyznę jednym spojrzeniem, wyrwałam się spod dłoni Dereka i pchnęłam pielęgniarza na drzwi. Zatrzymawszy awaryjnie windę, dopadłam krawędzi lodówki. Zaciskając na niej palce, czułam chłód bijący od wewnątrz. Nie kontrastował z moją skórą, byłam zdecydowanie zimniejsza. Sięgając po kolejne torebki, z obłędem myśli odpychałam Dereka za każdym razem kiedy próbował mnie oderwać.

- Rosalie! – warknął donośnie. Na całe szczęście, mężczyzna pozostawał nieprzytomny.

Myśli wirowały, czułam to wszystko dziesięć razy bardziej. Zmusiłam się do zatrzymania. Włosy miałam już umoczone w krwi, a mężczyzna powoli powracał do życia. Zapach mojej koszulki był nieziemski, krople cały czas pozostawały na kołnierzyku więc wyczulone zmysły przyspieszyły. Pulsujące nozdrza doszukiwały się czegoś nowego. Nowych zapachów, nowych doznań. W tym samym momencie, winda włączona ponownie przez Dereka ruszyła. Złapał mnie za ramiona i obrócił przodem do siebie.

- Dlatego właśnie nie możesz wrócić do szkoły. – upomniał mnie ojcowskim tonem.

- Dlatego właśnie muszę pójść się umyć, i najlepiej przebrać. – obrzuciłam wzrokiem pielęgniarza który majaczył coś w amoku. Przyjrzałam się dokładnie jego twarzy, było w nim coś znajomego, ale nie potrafiłam konkretnie dostrzec co.

Winda zatrzymała się na naszym piętrze, więc przełożywszy pracownika szpitala w bardziej wygodne miejsce, wyszliśmy i skierowaliśmy się do łazienki dla odwiedzających. Dopiero w dużym lustrze nad umywalką sprawdziłam swój stan. Oczy ponownie były złociste, umazana krwią twarz zaraz została obmyta a koszulkę wstępnie zaprałam zimną wodą. Włosy opłukałam i z wilgotnymi końcówkami rozrzuconymi na plecach, wyszłam szybko z łazienki. Derek czekał przy drzwiach, nawet się nie poruszył od momentu mojego wejścia. Bez słowa ruszyliśmy korytarzem do sal pacjentów. W tym czasie, sprzątaczki wycierały krew z windy, śmierdzącym i zapewne bardzo mocnym płynem dezynfekującym. Przemknęliśmy się do drzwi oznaczonych trzycyfrowym numerem. Derek kazał mi zostać na zewnątrz. Spełniłam jego polecenie, mimo że z ekscytacji wszystko wewnątrz mnie sie trzęsło. Otworzył powoli drzwi i wślizgnął się do środka.

Wgapiona w zegar ścienny odliczałam tykanie wskazówki sekundowej, zupełnie jakby miała nagle tyknąć mniej lub więcej razy w ciągu minuty. Dla własnego dobra wolałam nie podsłuchiwać, chociaż mogłam to zrobić, nie skupiałam się na ich słowach. Po liczeniu sekund, zaczęłam liczyć płytki z których składała się podłoga. Jeden, dwa... pięćdziesiąt osiem... sto dwanaście. Mniej więcej w tej chwili drzwi otworzyły się, a Derek gestem ręki zaprosił mnie do środka.

Wstałam pospiesznie z krzesła i nienaturalną prędkością znalazłam się przy nim. Rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie, i przepuścił w drzwiach. Isaac stał oparty o parapet i uśmiechał się do mnie szeroko. Nie było śladu po tym co Will mu zrobił. Rozłożył ręce, a ja niewiele myśląc wpadłam w jego ramiona, oplatając biodra chłopaka nogami wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi. Był znajomo ciepły, kontrast temperatur naszych ciał był teraz bardzo duży.

Full Moon - isaac laheyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz