12. Kolejne brzemię

2.4K 157 7
                                    


Isaac siedział na zimnym, metalowym stole i przeglądał coś w telefonie. Odwracałam swoje myśli od pragnienia, na wszelkie możliwe sposoby. Wędrowałam po gabinecie, wąchałam buteleczki z płynami i pudełeczka z maściami leczniczymi. Powoli zapomniałam o tym, że w ogóle chciałam skrzywdzić Deatona. Kiedy tylko o tym pomyślałam, zrobiło mi się kategorycznie niedobrze i miałam ochotę wymiotować, mimo że nie miałam czym. Ostatni raz polowałam na sarnę, było to dużo krwi więc powinnam wytrzymać na niej przynajmniej do końca tygodnia, jednak jej „zapas" wykańczał się powoli, wykańczając tym samym mnie.

Deaton pojawił się w gabinecie z grobowym wyrazem twarzy. Telefon włożył do kieszeni na piersi koszuli i w ciszy spojrzał na Isaaca. Mogłam tylko wywnioskować że nie załatwił Wampirzej Goji i pozostanę w tym stanie na zawsze, całą wieczność.

- Co? – krzyknęłam nie mogąc wytrzymać napięcia. – Co powiedział?

Zmuszałam się do spokoju, ale trudno uspokoić osadzonego głęboko w sobie drapieżnika. Miałam ochotę wydrzeć Deatonowi odpowiedź z gardła.

- Powiedział że oddałby Goję, gdyby ją miał...

Oczy o mało nie wyszły mi z orbit. Nagły przypływ emocji wyciągnął moje kły na wierzch, wyrwał z piersi charkot. Lodowate łzy naszły mi do oczu.

- Jak to? Nie ma jej? – uprzedził mnie Isaac. – Przecież...

- Sprzedał ją wczoraj. Nie znał tego człowieka... Najgorsze chyba jest to że przedstawił się jako Carter Roodsten.

Przywołałam do siebie zamglone ludzkie wspomnienia. Will rozmawiał z mamą o samochodzie... „Ma w sobie krew Roodstenów". Zmroziło mnie.

- Will. – wychrypiałam. – Sprzedał ją Willowi... Czego Will jeszcze ode mnie chce? Oddałam mu swoje zdolności! Tego potrzebował. – nuta rozpaczy wkradła się do mojego tonu.

Isaac znalazł się przy mnie w sekundę. Objął moje ramiona stawając obok zielonego krzesełka które zajmowałam. Chociaż może nie chodziło o czuły gest, może chciał mnie zatrzymać gdybym w szale rzuciła się na Deatona.

- Zadałbym pytanie „Skąd Will wie, że szukasz Wampirzej Goji?".

- Rozmawialiśmy o leku w domu Aarona... - przypomniałam. – Właściwie co się z nim stało?

- Scott urwał mu głowę. Zapomniał jednak że ciało należy spalić by się ono nie odrodziło. Zapewne zobaczymy rozwścieczonego Aarona za jakiś czas. – Isaac potarł dłonią kark. – Cholera. To nie możliwe. Scott go zajął, więc to że Aaron skupi się na naszej rozmowie jest znikome.

- Musiał być ktoś inny. – Deaton oparł się o metalowy stół. – Ktoś niewidoczny... Ktoś kto współpracuje z Carterem.

- Niewidoczny... Nie czułam niczyjego zapachu...

- Corey! – wrzasnął Isaac rozwścieczony. – Ten cholerny smarkacz doniósł Carterowi, co oznacza że Theo z nim współpracuje! Wiedziałem że nie można im ufać. Genetyczne zmiany są beznadziejne. Gdyby pocierpiał zmieniając się w wilkołaka, nauczyłby się pokory!

- Isaac. – powiedziałam tak spokojnie jak tylko mogłam. – Carter nam tego nie odda. Nie za darmo. Pieniądze by się skombinowało... Ale on będzie chciał czegoś innego.

Isaac zmarszczył brwi intensywnie myśląc. Wbiłam wzrok w podłogę, zastanawiając się co mogłoby uszczęśliwić Cartera. Dostał zdolności w ciele Ethana. Dostał zaufanie które zmarnował... Dostał wszystko o czym mówił... Potrzebował tylko...

Full Moon - isaac laheyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz