14. Poświęcenie

3.6K 240 27
                                    

Razem z Jacksonem jechaliśmy jako trzeci. Pierwszy jechał Stiles, drudzy jechali dwaj mężczyźni w czerni, potem ja i mój towarzysz, następnie pozostali dwaj faceci, za nimi jechał Scott z Kirą i na końcu Isaac z Liamem. Cały czas trzymałam wisiorek w kieszeni i starałam się na nim nie skupiać. Wybijałam palcami na kolanie jakiś rytm i starałam się uspokoić galopujące serce.

- Stresik? – Jackson uśmiechnął się szyderczo kiedy znaleźliśmy się między dwiema ścianami zieleni.

- Nie. Nie wiem. Może. – plątałam się. – A jeśli? Tobie kiedyś ktoś siedział w głowie?

- Nie. – odparł sucho. – Ale spodziewam się że to nic przyjemnego.

- Nic nie widzisz. Tracisz orientację w terenie, czujesz bezsilność. – zaczęłam wymieniać. – Z początku nie wiedziałam co się ze mną dzieje. I tak, nie chcę czuć tego znowu.

- Mhm...

- Mogę mieć do ciebie prośbę? – spytałam nieśmiało. Jackson pokiwał głową. – Jeśli znowu John dostanie się do mojego umysłu, jeśli znowu to zrobi... Będziesz stał za mną? Stiles będzie zbyt zaabsorbowany szukaniem Lydii więc jesteś jedynym który wie jak to wygląda.

- Jasne. – odrzekł bez namysłu. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. – Musimy tu zjechać i dostać się na koniec konwoju. Samochód musi być gotowy do wyjazdu jako pierwszy.

Westchnęłam i oparłam się wygodnie na siedzeniu. Czekała nas chwila, patrzyłam jak pozostałe trzy samochody przemieszczają się obok nas. Kiedy przejechało audi Isaaca, moje serce zabiło szybciej. W tym samym momencie Jackson ponownie ruszył z krótkiego postoju i zajęliśmy ostatnie miejsce.

Im bardziej zbliżaliśmy się do szpitala, tym mocniej czułam jak John się zbliża. Jak czeka, jak szykuje swój umysł by wejść do mojego. Wraz z przekroczeniem bramy znów pojawił się jego głos.

Witam ponownie. Oswoiłam się z ciemnością. Odszukałam ręką, dłoni Jacksona położonej na drążku zmiany biegów i ścisnęłam mocno jego palce. Stęskniłem się za twoim zbolałym umysłem. Przyjechaliście zabrać Lydię? To będzie cud jak ją znajdziecie. Ostrzegam. I wyszedł.

Zatrzymaliśmy się na końcu sznura samochodów. Wysiadłam jako pierwsza i przeszłam do jeepa Stilesa przy którym stał Will. Musiałam być niemożliwie blada.

- Już wie że jesteśmy. – mruknęłam niezadowolona. – Słudzy pewnie czekają przy drzwiach.

- A my mamy na to sposób. – uśmiechnął się Will i rzucił od mnie czarny pistolecik na wodę.

- Serio?

- Święcona. – uśmiechnął się szeroko. – Nie zapewnia stuprocentowego działania, ale jakoś będziemy musieli dać sobie z tym radę.

Wcisnęłam zabawkę do kieszeni, tak że spust wystawał zza materiału i ruszyłam do schodów, ciągnąc za sobą całą gromadę ludzi. Zatrzymałam się tam gdzie kazał mi Will i czekałam na dalsze rozkazy.

- Rosalie idzie z Jacksonem i Scottem, sprawdzacie piwnice. Stiles ze mną i Isaacem na piętro, a Liam i Kira pójdą z Thomasem oraz Samem sprawdzić parter. Damon i Steve idziecie sami na strych. Wszyscy zrozumieli wytyczne?

Pokiwaliśmy głowami jak roboty. Wtedy też Scott i Isaac otworzyli szeroko drzwi. Z wnętrza ziała pustka i ciemność. Nie widziałam nawet zarysu ruchu przez co napełniła mnie swoista nadzieja na brak wampirów.

- Pamiętajcie o Johnie. Może zjawić się w waszych umysłach. – przypomniałam im, nim weszliśmy do wnętrza.

Tym razem widziałam wszystko od początku. Uzgodniliśmy jeszcze ostatnie zasady porozumiewania się i byliśmy gotowi by się rozłączyć. Will pokazał nam schody do piwnicy. Znajdowały się za maskowanymi biblioteczką drzwiami. Niepewnie ruszyłam jako druga, trzymając się wilgotnych ścian.

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now